Góry mówią same za siebie – moja historia freeride’u
Pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy zjechałem poza wyznaczoną trasą – to było w Alpach, gdzieś między Francją a Szwajcarią, gdzie śnieg nie jest tylko pokrywą, ale częścią krajobrazu, który oddycha. Freeride to nie sport – to sposób na zrozumienie gór: ich kaprysów, ich ciszy, ich siły. Od lat wracam do tych samych miejsc, bo każdy zjazd jest inny, każdy opad śniegu zmienia wszystko.

Moje klasyczne ośrodki freeride’owe
Val Thorens, Tignes, Les 2 Alpes, Alpe d’Huez, Serre Chevalier, Montgenèvre, Vars/Risoul – te nazwy brzmią jak mapa moich wspomnień. Ale jeśli miałbym wskazać jedno miejsce, które przyciąga mnie najbardziej, to Cztery Doliny w Szwajcarii – w mojej opinii najlepsza miejscówka freeride’owa w Alpach, z La Tzoumaz i Verbier w centrum. To tam freeride staje się czymś więcej niż jazdą – tam góry mówią do Ciebie bezpośrednio.

Val Thorens
Val Thorens – najwyższy ośrodek w Europie, gdzie śnieg trzyma się od listopada do maja, na wysokości ponad 2300 metrów. Lac du Lou to łagodne zjazdy z widokami na lodowce, które zapierają dech, a Plan de L’Eau to stroma ściana z przewyższeniem blisko 900 metrów, gdzie puch nagradza każdy skręt. Dla miłośników skitouringu ścieżki takie jak Lacs czy Montagnette prowadzą przez 2–6 km podejść do nietkniętych żlebów.
Tignes – Val d’Isère
Tignes – Val d’Isère oferuje lodowce Grande Motte i Vallée Perdue, szerokie misy śnieżne bez drzew, idealne dla tych, którzy chcą poczuć absolutną wolność. Grande Balme jest dobrym punktem startowym dla mniej doświadczonych, Col du Palet to z kolei strome ściany z dużym przewyższeniem. Tignes połączone z Val d’Isère dają razem 300 km tras, ale prawdziwa magia dzieje się poza nimi.

Les 2 Alpes i La Grave
Les 2 Alpes z lodowcem na 3600 m i 2250 m deniwelacji – to świetny teren rozgrzewkowy. Przygoda zaczyna się jednak na pobliskich szczytach – Venose Face czy La Muzelle. Nie zmienia to faktu, że większość freeriderów po jakimś czasie eksplorowania L2A i okolicy, pakuje się w samochód i jedzie 40 minut dalej do La Grave – La Meije. Tu nie ma tras, ratraków ani oznaczeń – jest tylko stara, dwuodcinkowa gondola na 3200 m i zjazdy po lodowcu, żlebach i legendarnych ścianach: Trifide, Chirouze, Fréaux, Vallons de la Meije. Każdy zjazd to prawdziwe wyzwanie.

Cztery Doliny
I wreszcie Cztery Doliny – Verbier, Nendaz, Veysonnaz i Thyon, z La Tzoumaz w centrum. To moja ulubiona freeride’owa miejscówka w całych Alpach. Bec des Rosses – legendarna ściana Freeride World Tour – jest zamknięta dla wszystkich przed zawodami, by każdy miał równą szansę. Ale to Back Mont Fort – start z 3330 m, widok na Matterhorn i Dent Blanche, ponad 1100 m przewyższenia w jednym zjeździe – pokazuje, czym naprawdę jest freeride: otwarte pola, żleby, wąskie przejścia, dropy, drzewa, puch trzymający się dłużej dzięki północnej ekspozycji. 70% terenu narciarskiego pozostaje nieprzygotowane – to jeden z największych freeride’owych areałów na świecie.
La Tzoumaz to świetna baza: w 10 minut jesteś na szczycie Savoleyres, w 20 minut w samym Verbier. Jest spokojniej, tanio i mniej ludzi, a co ważne – można tanio rozszerzyć karnet do pełnych 410 km tras, aby w pełni odkryć wszystkie zakamarki Czterech Dolin.
Bezpieczeństwo
Ale freeride to nie tylko adrenalina i piękne widoki. To także odpowiedzialność. Zawsze zabieram ze sobą: sprzęt lawinowy, sprawdzam biuletyny lawinowe, jeżdżę z doświadczonym towarzyszem lub przewodnikiem. Nigdy nie lekceważ gór – nawet jeśli wydają się znajome, każdy zjazd jest inny. Pokora i przygotowanie są równie ważne jak technika.
Bo we freeridzie chodzi o dialog z górami – i tego nikt nie nauczy Cię w żadnym przewodniku.
***
Bez ściemy, mówimy, jak jest w resortach to tytuł naszego cyklu, dzięki któremu poznacie nasze zupełnie subiektywne spojrzenie na ośrodki w ofercie. Oprócz tego, że jesteśmy organizatorami wyjazdów, kochamy Alpy, dobrą zabawę (nie lubimy się nudzić!) i fajne, ładne miejsca. Przygotowaliśmy ten cykl, bo chcemy, żebyś wiedział, jak będzie na miejscu.
