Te gry zrobią ci podróż! Przedstawiamy tytuły o zimowych sportach - Snowee

Te gry zrobią ci podróż! Przedstawiamy tytuły o zimowych sportach

Długa podróż autokarem na miejsce? Niecierpliwe oczekiwanie na wyjazd? Nie ma warunu, a chętnie byś poshreddował albo zbudował własną stację? Przedstawiamy 5 tytułów, które dają radę!

Z grami o górach albo sportach jest trochę jak z onanizmem. Żaden ekran nie odda tych wrażeń, prędkości, puszystości świeżego śniegu, skrzących się promieni słońca na stoku ani piwa po udanym zjeździe na apres ski. Ale wiesz… Narzędzie zawsze masz pod ręką!

Grand Mountain Adventure

Jest najbardziej miodną pozycją w tym zestawieniu, w dodatku m.in. na iOS i Androida, więc możesz zabrać w podróż. Twórcy określają tytuł symulatorem jazdy na nartach (albo snowboardzie) w otwartych światach realnie istniejących, kameralnych i dość nieoczywistych resortów zimowych. Warto dodać, że Szwedzi z niewielkiego studia Toppluva to zajawkowicze, którzy wolny czas spędzają w górach albo na wake’u.

Możesz wykonywać zadania i odblokowywać skipassy na kolejne wyciągi lub po prostu jeździć daleko od wyciągów, podziwiać złożoność światów i czerpać fun z dropów, tricków w parkach albo eksplorowania pobliskich miasteczek. Wszystkiemu towarzyszy delikatny soundtrack, który nie drażni po dłuższym czasie, jak wiele innych.

Gra jest… relaksująca! Serio. Oprócz zadań typowo sportowych, takich jak np. slalom na czas czy wykręcenie odpowiedniej liczby punktów w parku, są też polegające na przejechaniu przez wyznaczone punkty, unikając lawin czy niedźwiedzi albo zbijaniu początkujących narciarzy na orczyku w dolinie. A i tak najprzyjemniej wydostać się na szczyt i pojechać w sobie tylko znanym kierunku. Jak na nartach i dokładnie jak w życiu.

Otwarty świat jest największym atutem tej zabawy – tu wyjeżdża gondola, tam za instruktorem podąża chłopiec w jeździe płużnej, gdzie indziej ktoś mówi, że zjadłby spaghetti albo zjazd jest zbyt trudny. I wszystko za parę euro, bez większych pretensji. Totalnie polecam!

grand mountain gra

Snowtopia

A może by tak… zbudować własny resort zimowy? Fani citybuilderów i nart, do których się zaliczam, długo nie mogli liczyć na nic godnego uwagi (dobrze ze 20 lat temu czymś takim były pełen bugów Ski Park Manager albo Ski Resort Tycoon). Tym bardziej z wielką nadzieją i ciekawością oczekiwałem na dzieło niewielkiego francuskiego studia pt. Snowtopia.

Ba! Zapisałem się do testowania pierwszych wersji gry, efektem czego grałem wiele wcześniej niż pozostali. Odczucia? Cóż. Gra jest przyjemna – prowadzimy koleje między górami, łączymy doliny, stawiamy snackbary, warsztaty i hangary dla ratraków. Najprzyjemniejszą częścią jest wytyczanie i profilowanie tras, i łączenie ich w logiczne pajęcze sieci, które umożliwiają wjazd i wyjazd.

Niestety, jest mało grywalna. Goście resortów (NPC) są głupi i np. ci o “zielonych” umiejętnościach zjeżdżają wyłącznie trasami tego typu albo blokują się w różnych miejscach, nie potrafiąc odnaleźć drogi. Gra jest też nierozwojowa – po zabudowaniu dolin na kilkunastu dostępnych mapach nie ma co robić.

No więc uczucia są mieszane. Gra ma posmak wczorajszej bagietki, którą wrzucasz, gdy jesteś naprawdę głodny. Bo np. złapałeś kontuzję, a bardzo chciałbyś w Alpy lub nie możesz się doczekać wyjazdu. Lub jesteś jak dziecko i śni ci się śnieg.

snowtopia gra

Steep

O ile do tej pory było o produkcjach małych, alternatywnych studio o tyle produkcja alpejskiego oddziału czołowego Ubisoft w Annecy to gra typu AAA. W 2016 roku kupiłem dla niej konsolę, zachwyciłem się potężnymi światami dostępnych wtedy Alp i Alaski, zjechałem na nartach z Mont Blanc, wykręciłem kilka tricków w snowparku na desce, wykonałem parę misji, polatałem na wingsuicie i z paralotnią, po czym… zapomniałem o grze.

Gra jest piękna, światy są otwarte i wielkie – możemy teleportować się na dowolny wierzchołek dowolnej góry (te mają realne nazwy), jeździć najsroższe możliwości typu big mountain albo bawić się w miejskich parkach, zwiedzać i eksplorować, odkrywać opuszczone górskie miasta, ale… to tylko gra. Pilsko w realu jest 1000 razy lepsze od alaskańskiego Denali w grze.

Gra jest fajnie udźwiękowiona, misje są zróżnicowane i ciekawe, szczególnie wyróżnia się tryp górskich opowieści, w trakcie których realizujemy zadania trochę jak w grach RPG, swoją postać można customizować na wiele bardzo różnych sposobów, są też dodatkowe mapy – przy okazji igrzysk można się było przenieść do PyeongChangu. Dostępne są też nowe dyscypliny i multiplayer, ale… to wciąż tylko gra. I wciąż warto sprawdzić.

steep gra

Snowboarding: The Fourth Phase

Wracamy do świata gier mobilnych, które wciągają jak cholera. Taką jest nienowy już tytuł sygnowany logo Red Bulla Snowboarding: The Fourth Phase (występuje też pod nazwą Next Phase w wersji na Nintendo). Nie bez przypadku ten sam tytuł nosił film z udziałem legendy snowboardu Travisa Rice’a z 2016 roku.

No więc tak: grafika jest bardzo umowna, trochę się już zestarzała, nawet biorąc pod uwagę standard mobile, gra prowadzi za rękę (tylko wykonywanie misji), ale… grywalna jest niesamowicie. To zręcznościówka, która nie pozwala oderwać się od ekranu. Skillujemy swój poziom, za punkty kupujemy nowe deski albo całe sety, okazjonalnie fotografujemy z drona i… jesteśmy w tym cali. Dosłownie przepadamy, obiecując sobie raz za razem, że to już ostatnie podejście do tej misji, której nie da się przejść.

Nasza kariera prosnowboardera wiedzie nas przez kolejne spoty, lądujemy w British Columbii czy na Alasce, uczymy się idealnego lądowania (stomp!), a wszystkiemu towarzyszy świetne udźwiękowienie – każdy skok, każde lądowanie, wszystko w tej grze brzmi jak dobrze zestrojone pianino z przyszłości. Gdybym miał porównać to doświadczenie, byłby to pewnie Tony Hawk Pro Skater, oczywiście utrzymując proporcje. Także w tej grze najważniejsze, koniec końców, jest robienie tricków za największe liczby punktów.

redbull gra

The Sims: Śnieżna Eskapada

Jeśli ty również zamiast iść na narty zostajesz w apartamencie, żeby odpocząć, to Śnieżna Eskapada jest dla ciebie! 

No więc Simsy jak to Simsy. Można  zamknąć w basenie, zabrać drabinki i oglądać powolne umieranie, ale można też pójść do pracy i zarabiać na lepszy telewizor, podpalić dom obiadem pozostawionym na gazie, pochować przyjaciela w ogrodzie albo tworzyć intrygi. Podobno gra ma rzeszę fanów, i to niemałą, skoro nosi tytuł najlepiej sprzedającej się w całej historii elektronicznej rozrywki?

Na marginesie to jej twórca Will Wright jest przekotem, autorem nie tylko Simsów, ale całej serii spod znaku sim (w tym prekursorskiego dla gatunku SimCity). Pomysł na Simsy miał dobrze 5 lat przed ich premierą jako symulatora domku dla lalek, ale został spławiony przez kierownictwo firmy.

W Śnieżnej Eskapadzie zamieszkujemy w resorcie stylizowanym na japoński i robimy wszystko to, co robi się w kurorcie. Nie tylko nudne zjeżdżanie, ale przede wszystkim: relacje międzyludzkie, wspólne kąpiele, kpiny z narciarzy (serio! Ania podpowiada, że jak osiągniesz 5 poziom snowboardingu, to zyskujesz opcję: “drwij z narciarstwa”). Można też zostać “ziomkiem na stoku”, przybijać piątki i gadać o warunie. Samo życie w Alpach!

No więc tu nie będziemy się przekonywać – kto gra w Simsy, ten gra, temat zamknięty. Zupę pomidorową też albo się uwielbia, albo nie. Natomiast dodatek wygląda na taki, który wnosi wiele świeżości do świata amerykańskich przedmieść.

***

Autorem tekstu jest Dominik, Instruktor SKI+

Zobacz także: